Oj się narobiło!
Ekipa nam podpadła. Podłapali robotę na sąsiedniej ulicy i teraz wygląda tak, że przychodzą do nas, odpalają światła, radia i grzejnik, jedzą śniadanie i ... znikają. Wrrrrrrrrrrr.
Tata wyliczył, że ich praca z ostatnich dwóch miesięcy to... 1 solbet na godzinę. Super, nie?
Elektryk siedzi już miesiąc. Tynki kładą od 31 października i jak dzisiaj byłam zobaczyć to mają już (!) uwaga, uwaga... tzy pokoje na górze. Tłumaczą się, że były problemy z wodą potem z prądem, potem z maszyną. A co mnie to?! Jakoś inni sobie radzą i w 3 dni potrafią położyć tynki w całym domu!
Do czwartku szef ma nam dostarczyć harmonogram robót. Jak się określi, że powiedzmy do maja skończą to powiesimy im ten harmonogram w pokoju i będziemy pilnować. A jak stwierdzą, że potrzebują więcej czasu, alebo się nie wyrobią w terminie to żegnaj gienia. Mamy kilka ekip chętnych do wejścia na ich miejsce.
No to ponarzekałam.
Parapety zewnętrzne wyglądają tak:
Pierwsze tynki tak:
Dym z komina wygląda tak ;-):
(na razie koza, do kominka jeszcze daleka droga).
Dzisiaj zamówiłam łazienki. Od dwóch miesięcy chyba wybierałam płytki i inne sprzęty, kombinowałam, zmieniałam aż w końcu stwierdziłam, że mam dość i już przestały mi się podobać więc zamawiam, żeby więcej o tym nie myśleć.
Teraz czas na podłogi.